Edmund Pietryk
PDF Drukuj Email

Wspaniały tandem

    Genius loci przytulnych pomieszczeń przy ulicy Masztalarskiej 8 w Poznaniu, tworzy tandem znakomicie uzupełniających się panów: rasowy menedżer teatralny Romuald Grząślewicz i kompozytor Piotr Żurowski. Ten duet życzliwych ludziom, otwartych, tolerancyjnych, obdarzonych wielkim poczuciem humoru i smaku estetycznego osobników, ma ów przysłowiowy „klej w palcach”, niezbędny w kierowaniu każdym przedsięwzięciem artystycznym. I to on sprawia, że do tego miejsca chętnie garną się najwybitniejsi i bardzo wybredni w doborze znajomych polscy artyści. Jeśli do tego dodać wiecznie podekscytowanego i twórczo neurastenicznego reżysera Romka Kordzińskiego, to łatwo pojąć, dlaczego Masztalarska 8 posiada magnetyczną moc przyciągania spotęgowaną pyszną kawą z rumem, serwowaną – z niezwykłym wdziękiem, przez prezesa.
Tych kilka miesięcy, które spędziłem w towarzystwie tandemu Grząślewicz – Żurowski, wraz z nieocenionym i dynamicznym Kordzińskim, po zdobyciu „Grand Prix Tespis 2000” i potem, podczas realizacji mej sztuki „Mokre widzenie”, zaliczam do najmilszych i najciekawszych w swoim artystycznym życiu. Wszystko odbyło się w świetnej atmosferze, sprawnie, profesjonalnie, także za sprawą głównych aktorów grających w tej sztuce – Grażyny Barszczewskiej i Zdzisława Wardejna, którzy lubią i nadzwyczaj sobie cenią Scenę na Piętrze. Nie sposób tu nie wspomnieć również o nader oryginalnym i wręcz egzotycznym przedstawieniu „Mokrego widzenia” w Zakładzie Karnym w Rawiczu, który to spektakl sfinansował Marszałek Województwa Wielkopolskiego, Stefan Mikołajczak. Przyznaję, że wchodziłem do tego rawickiego, sławetnego gmachu na lekko uginających się nogach, w towarzystwie nieco pobladłego Romka Kordzińskiego. Natomiast panowie Grząślewicz i Żurowski, takoż aktorzy, zachowywali się pewnie i brawurowo, niemal jak „starzy garownicy”; być może to ich opanowanie sprawiło, iż spektakl okazał się sukcesem, a kilku morderców spośród sześćdziesięcioosobowej, wyselekcjonowanej przez naczelnika więzienia widowni, miało łzy wzruszenia po ostatniej scenie zagranej przejmująco przez Grażynę Barszczewską i Zdzisława Wardejna. Do końca życia nie zapomnę tego niezwykłego przedstawienia.
  Teraźniejszy czas dla kultury jest trudny, tym bardziej trudny dla scen impresaryjnych, jaką jest Scena na Piętrze. Wierzę jednak w jej powodzenie i wróżę świetlaną przyszłość brawurowemu tandemowi Grząślewicz – Żurowski, bo tego „kleju w palcach” nie traci się przecież z dnia na dzień, podobnie jak nie traci się wsparcia w sprawdzonych i oddanych artystach przyjaciołach, w reżyserach i zaprzysięgłych widzach, którzy wiernie uczestniczą w każdym kolejnym spektaklu czy spotkaniu w Scenie na Piętrze.
  Ad multos annos! Najserdeczniej Tandemowi, Państwu i sobie życzę!
  (sierpień 2002)