Małgorzata Rybczyńska, Radio Merkury
PDF Drukuj Email

5 lat... 10 lat... tak trzymać

5 lat temu, rozmawiając z Romuladem Grząślewiczem z okazji jubileuszu Fundacji Tespis zapytałam, czego życzyć mu na następne 5 lat. Odpowiedział: „Przyjaciół. A nadto: dobrej atmosfery wokół teatru i w teatrze oraz życzliwej uwagi mediów”. Te życzenia się spełniły – dziś Fundacja obchodzi 10 lecie a teatr nadal przyciąga widzów, którzy traktują go jak miejsce spotkań nie tylko ze sztuką, ale także ze swoimi znajomymi.

Bo Scena na Piętrze to niezwykłe miejsce. Wiedzą o tym nie tylko widzowie, ale także aktorzy, którzy tu występują. Jan Machulski, powiedział o niej kiedyś pieszczotliwie „Scena na Pięterku”, Barbara Wrzesińska  „ten teatr ma szczęście do ludzi”, Pola Raksa „tu jest taka publiczność, jakiej nie spotyka się już chyba nigdzie w Polsce”, Anna Strońska  „Romuald wie jak zjednać aktora i autora” – trudno nie wyczuć w tych słowach sympatii. Dla mnie osobiście ten teatr to magiczne miejsce. Doświadczyłam tego będąc na scenie – współtworząc „Ringi”, a także siedząc na widowni, oglądając przedstawienia o których później opowiadałam słuchaczom Radia Merkury.
W tym teatrze nie da się nic ukryć, tu wszystko jest blisko siebie. Aktor na scenie dokładnie widzi twarze tych, którzy – jak to zwykle mawia Grząślewicz – wydali duże pieniądze, aby mile i twórczo spędzić wieczór. Dokładnie widzi, kiedy się nudzą i słyszy jak kręcą się na krzesłach. Ale to dzięki twórcom tej Sceny bywają tu tylko Ci, którzy potrafią sobie z tym radzić. I to dzięki temu teatrowi możemy poznać prywatnie, Tych, których znamy z małego i dużego ekranu. Ileż to razy aktorka czy aktor zaskoczyli widzów swoją prywatnością. „Ja myślałem (-am), że On (Ona) jest zupełnie inny (-a)!” – słyszałam po „Ringach”, „Gwiazdach X Muzy” czy „Tandemach”. I widziałam przygotowywane długopisy, aby w Galerii obok Sceny zdobywać autografy gwiazd.
Ja swoje ringowe „potyczki” z aktorami zapamiętam na długo. To były zawsze prawdziwe bitwy, w których głównym celem było skłonienie bohaterów do zwierzeń, wydobycie jak najwięcej anegdot, tak aby dać widzom chwile radości, humoru ale także wzruszeń. Dziennikarska ława zawsze starała się wiedzieć więcej, przewidywać odpowiedzi na zadawane pytania, tak aby, przy pomocy małego podstępu, wychodzić z tych bitew zwycięsko. Staraliśmy się pamiętać przy tym, że znajdujemy się w teatrze i tu nie trzeba zaglądać do alkowy, aby zaciekawić widzów. Chyba nam się udawało, skoro czerwone ostrzegawcze światełko (faul) zapaliło się tylko raz i to przez przypadek.
Ale Scena na Piętrze to nie tylko spotkania parateatralne, to także teatr, czasem rozśmieszający do łez, innym razem skłaniający do przemyśleń. I zawsze jest okazja na gorąco wymienić uwagi na temat tego, co przed chwilą było na scenie. W tym teatrze nie trzeba od razu po przedstawieniu wychodzić, można porozmawiać z jego twórcami, czasem posprzeczać się na temat tego, co aktor i reżyser nam zaproponowali. I możemy sobie życzyć, aby właśnie takich spotkań – czysto teatralnych – przez następne lata było coraz więcej. A to właśnie zadanie dla Fundacji. Przed nami trzecia edycja Konkursu Dramaturgicznego. Wspólnie z widzami czekać będę z niecierpliwością na jego efekty              w postaci nowych prapremier. I jeszcze raz zaglądam do jubileuszowego wydawnictwa z okazji 5 lecia Fundacji: Romuald Grząślewicz napisał w nim „Szanowni Państwo, do zobaczenia niedługo, na dziesięcioleciu Fundacji z wysoko podniesioną głową”. Tak trzymać!       

(sierpień 2002)