Andrzej Wituski Słyszałem często w swojej magistrackiej historii, że Poznań nie ma teatralnej atmosfery. Co prawda to pojęcie nieco ulotne, ale widoczne w oczach, sposobie bycia, pulsie i oddechu miasta.
Kiedyś nawet jeden z bardziej znanych reżyserów polskich Mikołaj Grabowski wyraził to niezwykle kunsztownie: „Panie Prezydencie! W Poznaniu nie ma takiego miejsca jak krakowskie Planty!” Zamknął w tej przenośni brak kilku synonimów tej pożądanej atmosferki, myśląc o cyganerii, fantazji, nocnych biesiadach, kabaretach, galicyjskim luzie – słowem bohemie w najlepszym gatunku. Może i trochę w tym prawdy – ale czy tak do końca? Dzisiaj, z pewnego już dystansu czasu – jestem przekonany, że to wszystko jest ważne i miłe, ale teatru nie zastąpi. Tak jak kiedyś w prehistorii – tak i dzisiaj teatr tworzyli i tworzą ludzie. Są to osobnicy z domieszką elitarnego narkotyku słowa i gestu. Marny byłby ich los – gdyby nie było najpierw tych z wyobraźnią i piórem jak i tych narkomanów, którzy umieją przygotować im arenę pracy. Jedni i drudzy są elementem teatralnej bliskości, do nich kierujemy swoje kroki, obdarzamy ich na ulicach uśmiechem, szukamy ich kiedy rozłąka się wydłuża. Narkoman z teatralnego piętra Romuald Grząślewicz w jednym ze swoich wywiadów wyjawił, że byłem pierwszym, do którego zapukał w sprawie utworzenia Fundacji. I dodał, że zapamiętał mnie jako Prezydenta Miasta kierującego sprzedażą lakierek, by mógł wystąpić w Białej Sali. Ponieważ zdaje się, że owych lakierek nie załatwiłem – piszę tych kilka słów w rocznicowym wydaniu jako gest przepraszający maestro teatru na piętrze, za zawód jaki mu wówczas sprawiłem. Nie przeszkodziło mu to jednak w stworzeniu nam miejsca teatralnej rozkoszy. I dla ciała (bo jest często na co popatrzeć – i to z bliska) i duszy (bo przeżyć i wzruszeń przyniosła ta Dziesiątka nie licho). Jednym słowem: w powodzi powstających miejsc upodobań ludzkich słabości – Reduta Masztalarska trwa niezłomnie. Życzę jej wierności w pełnieniu teatralnej misji, życzę szerzej; by Poznań nie przechodził obok głównych wydarzeń w polskiej kulturze, by ją też tworzył i wzbogacał. Chociażby o takie ewenementy artystyczne jak spotkania ze sztuką i to wysokiej próby i to na odległość oddechu. I to na piętrze, Wyjątkowym Piętrze – z wyjątkową, cudowną atmosferą.
(sierpień 2002)
|