Zdzisław Beryt Drukuj

O chadzaniu schodami do Melpomeny

 

Redaktorowi Zdzisławowi Berytowi opowiada Zdzisław Beryt

 

- Twoje nazwisko kojarzy się na ogół z filmem, o którym piszesz i mówisz od lat kilkudziesięciu, skąd więc romansik z Melpomeną? I to w dodatku w nietypowym przybytku, bo Na Piętrze?


- Powiem ci prawdę: stało się to właśnie za sprawą totalnego zadurzenia filmem. W Scenie mogłem zobaczyć moich ekranowych bohaterów na żywo.

- Zdzisiek, przecież jako dziennikarz miałeś niejednokrotnie okazję uczestniczyć w konferencjach prasowych podczas aktorskich odwiedzin Poznania, prezentowałeś też gości na premierach w poznańskich zero-ekranach.

- To prawda, ale mówię o możliwości zobaczenia ich na żywo w spektaklach, a nie z filmowej konserwy. Mogłem im więc zaraz po spektaklu przekazać swoje wrażenia już w całkowicie kameralnej atmosferze... I poznać ich bliżej, już nieoficjalnie.

- I co ci to dało?

- Każde z takich spotkań było odkryciem! Przede wszystkim poznaniem osobowości aktorskiej, a także nawiązaniem pewnej zażyłości, potrzebnej dziennikarzowi parającemu się recenzowaniem spektakli. Mogłem też wysłuchać ich opinii o Scenie i jej specyficznej publiczności.

- Zdzisiek, uciekasz od konkretów w ogólniki. Proszę cię o przykłady.

- Proszę cię uprzejmie. Scena aranżuje niemal dotykalny kontakt aktora z odbiorcą podczas przedstawienia przedłużany o spotkanie w Galerii przy lampce wina. Obie strony wówczas mają sobie zawsze wiele do powiedzenia. Aktorzy określają (jednomyślnie!) widzów Sceny „publicznością oczekującą”. Moim zdaniem, to znaczy, że w jakiś sposób Scena zdołała wychować sporą rzeszę autentycznych „amatorów” a więc miłośników tego intymnego, kameralnego Teatru. To się wyczuwa – powtarzały mi aktorki i aktorzy, i dodawali że lubią tu przyjeżdżać.

- Czy duża jest lista artystów, których szczególnie zapamiętałeś?

- Zapamiętałem chyba wszystkich. Oczywiście na pierwszym miejscu panie: Grażynę Barszczewską, Ewę Dałkowską, Małgorzatę Niemirską, Annę Seniuk, Joannę Szczepkowską, Ewę Szykulską...

- To oczywiste, zważywszy twoją słabość do kobiet. A co mi powiesz o repertuarze Sceny?

- Że to bodaj jedyny teatr wystawiający monodramy i kameralne sztuki, głównie pozycje pozyskiwane z konkursów TESPIS’97 i TESPIS’2000, przy współpracy wielu wybitnych reżyserów, wymienię jednego z nich: wszystkim znany i ceniony Roman Kordziński. A tak przy okazji powiem ci, że na aurę, na klimat (nie tylko intelektualny) wpłynęła, dzięki Przyjaciołom-Sponsorom, niedawno zainstalowana klimatyzacja.

- Zdzisiek, a prezentowane tam Ringi, Benefisy, Tandemy?

- Mój drogi, o tym porozmawiaj z innymi adoratorami Sceny na Piętrze. Poza tym zmęczyłeś mnie setnie i wyschło mi w gardle.

- Dziękuję i zapraszam na kawę z rumem.   

                                                                                             

                                                                                                          (sierpień 2002)