Widziane z VI rzędu
PDF Drukuj Email
Wpisany przez Administrator
Sobota, 5 Kwiecień 2014

 

Krótko przed świętami Bożego Narodzenia szef Sceny na Piętrze Romuald Grząślewicz poprosił mnie, abym opisała swoje wrażenia z wieloletnich spotkań z tym teatrem. Pochlebiło mi to, ponieważ od wielu lat jestem namiętną bywalczynią tego teatru, który po prostu uwielbiam.

Przede wszystkim muszę wyjaśnić, że z Romkiem znamy się od bardzo, bardzo dawna. Wspólnie zaczynaliśmy swoją działalność w Studenckim Teatrze Nurt na Winogradach, wcześniej w Podwieczorkach przy mikrofonie. Śpiewałam nawet w duecie z Romkiem modną wtedy piosenkę „Tata kupi mi auto ‘’, do której tekst na nasz użytek napisał Romek. Ale przecież nie o tym mam pisać.

Scena na Piętrze to właściwie najmniejszy teatr w Wielkopolsce (200 miejsc). Panuje tam specyficzna, niepowtarzalna atmosfera, co jest niezaprzeczalnym atutem tego miejsca. Magiczna więź między aktorami i widzami nawiązuje się od pierwszych chwil… Stara się o to charyzmatyczny szef Sceny. Wprowadził on piękny zwyczaj zapraszania po spektaklu wszystkich widzów do tzw. Galerii, to jest salki obok na lampkę wina. Po chwili dołączają tam aktorzy biorący udział w przedstawieniu. Odpowiadają na pytania widzów, rozdają autografy, pozują z nami do zdjęć, popijając wino. Który inny teatr nam to gwarantuje? Wśród widzów nie brakuje również wielu wyższych urzędników władz Poznania, notabli i sponsorów, bez których teatr nie mógłby funkcjonować. Dzięki staraniom dyrektora tej sceny, progi teatru zaszczycili na przestrzeni wielu lat najwybitniejsi aktorzy polscy, jak Tadeusz Łomnicki, Gustaw Holoubek, Nina Andrycz, Zbigniew Zapasiewicz, Roman Wilhelmi, Anna Seniuk, Henryk Machalica, Jan Machulski, Mieczysław Voit, Anna Dymna, Krzysztof Kolberger, Ryszarda Hanin, Marek Walczewski, Ewa Wiśniewska, Jan Nowicki, Jerzy Zelnik, Beata Tyszkiewicz, Piotr Fronczewski i wielu, wielu innych. Nie starczy miejsca, by wymienić wszystkie znakomitości, goszczące na deskach tego teatru. Premiery odbywają się w zasadzie raz w miesiącu.

Nie sposób nie wspomnieć, że od 2008 r. staraniem szefa Sceny co roku od 3 – 5 listopada obchodzone są Dni Romana Wilhelmiego. Dzisiaj mało kto pamięta, że ten wybitny aktor pochodził z Poznania. W 2009 r. 3 listopada odsłonięto tablicę poświęconą temu aktorowi . Na tablicy przedstawiony jest Roman Wilhelmi trzymający w lewej ręce herb Poznania, a w prawej logo Sceny na Piętrze. Właśnie na deskach tego teatru stworzył wspaniałą kreację wspólnie z Grażyną Barszczewską w sztuce „Dwoje na huśtawce‘’ ( 1983 r.) oraz w „Emigrantach” ( 1988r.). Krótko przed śmiercią w 1991 r. w tym właśnie teatrze wystąpił w premierze sztuki „Mały światek Sammy Lee”. Przed teatrem powstał Skwer im. Romana Wilhelmiego i 3 listopada 2012 r. w 21 rocznicę jego śmierci został odsłonięty obelisk upamiętniający w przestrzeni publicznej postać wybitnego aktora i obywatela miasta Poznania.

Wzruszające były Charytatywne Wieczory Pastorałkowe z opłatkiem i poezją. Przez 20 lat Romuald Grząślewicz prowadząc aukcję na cele charytatywne, walczył o każdą złotówkę dla potrzebujących pomocy, „podstępnie wyciągał” ją z kieszeni uczestników, nie pozbawiając wieczoru uroczystego charakteru.

Wspominając obejrzane spektakle, wysłuchane koncerty, zdaję sobie sprawę, jak mocą magii teatru przenosiliśmy się w minione czasy i cienie odległej historii (np. ,,Bodo – Pieśniarz Warszawy‘’). Pamiętam, jak ogromnie wzruszający był dla mnie wieczór „Liryki‘’ Słowackiego z muzyką Fryderyka Chopina w tle. Liryki z wielkim kunsztem prezentowali Anna Romantowska i Krzysztof Kolberger. To był jego ostatni u nas występ. Po spektaklu był bardzo wyczerpany i nie pojawił się już w Galerii. Podobnie wzruszyłam się bardzo na wspomnieniowym wieczorze o Wielkim Koledze Janie Pawle II. Przewodnikiem w tych wspomnieniach od czasów Wadowic aż do Watykanu był naoczny świadek – uważna i wrażliwa koleżanka Halina Kwiatkowska, wielka dama krakowskich scen i wieloletnia wykładowczyni Akademii Teatralnej w Krakowie. Nadmienić tu muszę, że zdumiała nas doskonała pamięć tej wspaniałej 90 latki. Z wielką swadą recytowała wyjątki z „Pana Tadeusza‘’, „Króla Ducha” i „Fortepian Szopena” Norwida. Za młodu los zetknął ją z Karolem Wojtyłą, u boku którego zagrała rolę Anieli w „Ślubach panieńskich’’ Fredry wystawianych w wadowickim gimnazjum.

Żyjąc w świecie ogromnych wyzwań, szumu informacyjnego i wielkich przyspieszeń – warto niekiedy choć na krótko przystopować i sercu dać odetchnąć, aby po chwili uruchomić falę wspomnień. Po takiej próbie łatwiej będzie ocenić, jak drogie są wspomnienia. Do krainy wspomnień zabrał widzów w styczniu 2011 r. nestor muzyczny – Zbigniew Rymarz wraz z przyjaciółmi i partnerami scenicznymi – Ewą Makomaską i Markiem Ravskim, których mieliśmy przyjemność oglądać i słuchać w spektaklu „Bodo – Pieśniarz Warszawy‘’. Wracając do Zbigniewa Rymarza nadmienić należy, że był on akompaniatorem Mieczysława Fogga, Marty Mirskiej, Ludwika Sempolińskiego, Ireny Santor, Jaremy Stępowskiego i Grażyny Brodzińskiej, nic więc dziwnego, że sypał anegdotami, czasem pikantnymi ze swoich wspomnień.

Grzechem byłoby nie wspomnieć wieczoru autorskiego z Katarzyną Grocholą, gdyż jak sama twierdzi na łamach powieści „Zielone drzwi‘’ została pisarką dzięki temu, ze Romuald Grząślewicz jako pierwszy uwierzył w jej talent i dał jej szansę w swoim teatrze. Był to monodram „Przegryźć dżdżownicę” (16 lat temu ).

Spektaklem, który zmuszał do przemyśleń nad życiem, priorytetami i ich wyborem były „Lęki poranne‘’ według prozy St. Grochowiaka. Widzowie obserwowali stany alkoholowe 70 letniego mężczyzny, upiorne zwidy, ale i radość po spożyciu „najpiękniejszej trucizny życia ‘’. Gościliśmy wtedy świetnego Edwarda Linde Lubaszenkę i Pawła Sanakiewicza. 2 lata temu w maju mieliśmy przyjemność podziwiać ogromny kunszt aktorski wielkiej osobowości i ujmującej szczerości człowieka teatru – Andrzeja Seweryna. Ten wybitny aktor i reżyser przedstawił nam najpiękniejsze fragmenty tekstów bohaterów arcydzieł Szekspira – Hamleta, Makbeta, Otella i wielu innych.

Muszę jeszcze wspomnieć cudowne wieczory „Jazz i poezja‘’. W pierwszym wystąpił Jerzy Zelnik, a w następnym Olgierd Łukaszewicz. Oni przybliżali nam piękną poezję, a jazz obronił się sam w wykonaniu Macieja Fortuny i jego wspaniałego zespołu muzycznego.

W styczniu 2013r w ramach Dni Judaizmu odbył się wzruszający koncert „ Kołysanki na wieczny sen’’. Kołysanki te są rytuałem pożegnania, uczczenia poprzez muzykę pamięci o wielu pokoleniach polskich Żydów. To cicha modlitwa za zmarłych, kołysanie dusz, nadzieja i prośba o spokojny sen. W maju natomiast mieliśmy przyjemność obejrzeć „Komedię ‘’ autorstwa Miłogosta Reczka w reżyserii i wykonaniu m.in. Adama Ferency. To współczesna komedia, ale w czarnym odcieniu. Podziwialiśmy świetną grę aktorów.

Spektaklem cenionej irlandzkiej dramatopisarki Geraldine Aron „ Mój boski rozwód‘’ Scena na Piętrze zainaugurowała we wrześniu 35 sezon teatralny. Sztukę reżyserował mistrz Jerzy Gruza. Był to monodram w wykonaniu Krystyny Podleskiej, którą polska publiczność pamięta np. z roli Oli w kultowym filmie St. Barei „Miś’’ u boku St. Tyma. Aktorka urodziła się w Londynie, tam ukończyła studia aktorskie. 6 lat temu wróciła na stałe do Polski

Grzechem byłoby nie wspomnieć monodramu „Zapiski oficera Armii Czerwonej ‘’, w którym jako st. lejtnant (porucznik) Michaił Zubow wystąpił Piotr Cyrwus. Dlaczego dla mnie ten monodram był wstrząsający? Nie mogłam pogodzić się z faktem, że oficer, nie prosty żołnierz, potrafi być takim niewdzięcznym draniem, gdyż bardzo skrzywdził rodzinę, która mu pomogła bezinteresownie w ciężkich dla niego chwilach. Sama pamiętam z opowiadań rodziców, że gdy byłam dzieckiem w pierwszych latach wojny, bywał u nas oficer (chyba kapitan), który był absolutnym przeciwieństwem Zubowa. Był kulturalny, grzeczny, interesował się malarstwem i znalazł wspólny język z moim ojcem, który dużo malował. Ponoć mnie bardzo polubił i na moje 3 urodziny przywiózł wielki tort z koszar przy ul. Rolnej, gdzie stacjonowali. Podobno tańczyłam na stole, gdy grał na akordeonie. Te wspomnienia wróciły po obejrzeniu tego spektaklu.

„Moje życie, Twoje życie‘’ było pożegnalnym przedstawieniem w odchodzącym roku 2013. Grudzień – to czas, w którym często wracamy do wspomnień z dzieciństwa, młodości. I właśnie w takim klimacie był ten spektakl. Był to swoisty melanż dwóch opowieści o sobie. Wokalistka, kompozytorka i pedagog Dorota Żmijewska, poznanianka, snuła opowieść muzyczną o swym dzieciństwie i młodości. Wszystkie melodyjne piosenki były jej autorstwa, tak kompozycja, jak i teksty. Sama grała na fortepianie, a towarzyszył jej na skrzypcach bratanek Dominik Żmijewski. W drugiej części własnych wspomnień wystąpił znakomity aktor teatralny, telewizyjny i filmowy – Witold Dębicki. Opowiadał o sobie, swoich aktorskich początkach, a wszystko dopełniły projekcje z fragmentami jego filmów. Miał dużo wspólnego z naszym miastem. Swego czasu do Poznania ściągnęła go Izabela Cywińska. Przez długi czas grał w Teatrze Nowym. Aktualnie także dojeżdża na spektakl „Kolacja na cztery ręce ‘’. Zanim porozmawialiśmy z artystami w Galerii, szef Sceny zbierał podpisy pod petycją Fundacji Tespis do Prezydenta Miasta w sprawie uhonorowania pamięci zmarłego niedawno Ryszarda Daneckiego – poety, dziennikarza, publicysty i dyrygenta chóru u Jerzego Kurczewskiego. Zmarły należał do elity kulturalnej Poznania. Niejednokrotnie rozmawiałam z nim w Galerii, gdyż był częstym gościem Sceny. To wielka strata dla naszego miasta.

Reasumując – ten teatr dostarczył mi bardzo wiele wzruszeń, niezapomnianych przeżyć i zachwytów. Nie wiadomo, czym jeszcze Romuald Grząślewicz zaskoczy nas w nowym roku, jakie niespodzianki nam szykuje i kogo zaprosi. Wkrótce się o tym przekonamy. Kończąc te wywody , pozostaję z niezmienną wielką sympatią do tego teatru.

Emilia Bulska Mrowińska

Zmieniony ( Sobota, 05 Kwiecień 2014 06:43 )