Joanna Rawik

Piaf jest moją czarownicą

Lubi trudne wyzwania. Muzyka jest jej religią. Pasjonuje ją dziennikarstwo i pisanie. Twierdzi, że nawet niedobre momenty w życiu po coś są potrzebne . Z Joanną Rawik rozmawia Elżbieta Podolska

rawik

Od lat znana jest pani fascynacja Edith Piaf. Napisała pani nawet jej biografię.

– To jej biografia ukazana bardziej przez pryzmat jej miłości i romansów. Nosi tytuł ,,Ptak smutnego stulecia”. Związana jest w tym anegdota. Kiedy przyjechałam do Poznania przed Festiwalem Teatralnym Malta i zamieszkałam w hotelu NH, na ulicy spotkałam młodego przystojnego człowieka, który podszedł i zapytał mnie: Czy pani Rawik? Okazało się, że to Jan Witczak, syn mojej koleżanki, znakomitej śpiewaczki. Przed 10 laty, kiedy przygotowywał się do matury, stres pomagało mu opanować słuchanie Piaf. Napisał nawet na jej cześć wiersz i ja pozwoliłam sobie zaczerpnąć jeden wers i uczynić z niego tytuł mojej książki.

Edith Piaf miała w sobie pozytywne szaleństwo, tak jak Pani?
– Pani to nazywa pozytywnym szaleństwem? Myślę, że to jest normalne u człowieka, który w sobie ma choć trochę zwierzęcia.

Pani ma sporo porywając się na takie projekty, jak monodram o Piaf, czy teraz spektakl o wielkiej miłości Astora Piazzolli.

– Z Edith Piaf to ja obcowałam od dzieciństwa, ale spektakl z Piazzola to był przypadek, który spędzał mi sen z powiek przez pół roku.

To skąd pomysł na przygotowanie tak niecodziennego spektaklu tango operita „Maria de Buenos Aires” autorstwa Astora Piazzolli, w reżyserii Małgorzaty Dziewulskiej, jaki miał miejsce podczas tegorocznej Malty na moście biskupa Jordana przy poznańskiej katedrze.

– To sprawił Michał Merczyński. Ten wasz wielki menadżer, fantastyczny człowiek, który wraz z Tomkiem Czyżem mieli w planach przygotowanie tego spektaklu już kilka miesięcy wcześniej. Tylko cały czas szukali Marii. I tutaj znowu przypadek, dla mnie jest to już problem filozoficzny i powoli przestaje wierzyć w te przypadki, a raczej w jakąś siłę sprawczą, o której pisał Szekspir: że nie śniło się filozofom. I rzeczywiście coś się nagle zdarza, co ma wpływ na nasze życie. Poznałam Ewę Wanat, wcześniej fascynowały mnie jej programy, miałam też parę wywiadów u niej w radio, które prowadził Grzegorz Chlasta. Zaprosił mnie po raz kolejny. To był grudzień, kilka dni przed moim wyjazdem do Izraela. Akurat wtedy słuchał go Michał Merczyński. Podobno wtedy od razu pomyślał o mnie : To ona. I dostałam role bez castingu i prób.

Pani życie obfituje w takie szczęśliwe przypadki, o których nawet filozofom się nie śniło.

– Chyba tak jest, bo nawet jeżeli były takie okresy, że występowałam mniej intensywnie, to było to na moje własne życzenie. Wtedy widocznie musiałam naładować akumulatory. Wszystko w życiu jest potrzebne. Kiedyś podczas jakiegoś wywiadu dziennikarz mnie zapytał, czego w życiu żałuję? Niczego nie żałuję! Oczywiście popełniałam milion głupstw, zadawałam się z idiotami, ale ja w danym momencie tego chciałam, to dobrze mi tak. Widocznie do czegoś było mi to potrzebne. Taką mam filozofię życia. Może czasem zbyt optymistyczną, ale to po mojej mamie Rumunce. Staram się być racjonalna.

Podobno lepiej żałować, że się zrobiło, niż żałować, że się nie zrobiło.

– Oczywiście, że tak jest. Moja rodzona siostra, w którą jesteśmy jak ogień i woda. Słucha Radia Maryja. Od dawna nasze porozumienie jest niewielkie. Ona namawiała mnie, żebym dała sobie spokój z tym Piazzollą, ale ile bym wtedy straciła. Oczywiście, że budziłam się czasem z myślą o tym, żeby jednak tego nie robić. Mam jednak wielu przyjaciół w kręgach muzycznych i to oni mi cały czas powtarzali: jak nie ty, to kto. I wmówili, że muszę to zrobić . Przychodziły też myśli o tym, że przecież jestem na pewnym etapie życia i jak ja to wytrzymam psychicznie?. Jak podołam temu zadaniu? I ten Poznań z wyrobionymi widzami?

To mi do pani nie pasuje, raczej zawsze kojarzyła mi się pani z żelazną damą.

– Byle nie z angielską. Ja jestem bardzo słaba, bardzo chwiejna. Cały czas potrzebuje oparcia w bliskich ludziach. Pamiętam, że wróciłam z Izraela na początku stycznia. Miałam jakiś ważny koncert. Już w podróży zaczęłam mieć kłopoty z zębem. Po powrocie mój dentysta zdecydował się na wyrwanie . Wróciłam do domu obolała i natychmiast się położyłam. W łóżku zastał mnie telefon od Grzegorza Chlasty, że właśnie Michał Merczyński prosił o kontakt do mnie. Od razu wyzdrowiałam.

A jakie kolejne plany, bo nie wierzę, że nie ma pani kolejnych trudnych projektów?

– W sierpniu Marek Moś zaprosił mnie na Letnią Filharmonię Aukso w Gdyni. Wcześniej polecę na kilka dni do Paryża , żeby mojej kochanej wariatce kupić jakiegoś amorka. I pewnie znowu go ukradną. Ja istota taka racjonalna i nie wierząca w żadne bogi i religie zdałam sobie sprawę, że moją religią jest muzyka, a Piaf jest moim dobrym duchem, czarownicą, która cały czas mnie pilnuje, a ja za to nadal śpiewam jej piosenki.

Joanna Rawik – piosenkarka, aktorka i dziennikarka.
Dzieciństwo spędziła w Sybinie w Rumunii (matka była Rumunką). Jako siedmioletnie dziecko uczyła się w Bukareszcie gry na skrzypcach. Do Polski przybyła w 1947 roku. Do 13. roku życia nie znała języka polskiego, choć mówiła już po rumuńsku, niemiecku i francusku. Podjęła pracę jako maszynistka we wrocławskim Ossolineum. Marzyła o dziennikarstwie. Jako piosenkarka debiutowała w połowie lat 50. XX wieku we wrocławskim kabarecie Kaczka. Ukończyła Studium Teatralne w Kielcach, następnie występowała w Teatrze Ziemi Łódzkiej i Teatrze Objazdowym w Lublinie (1956-1958), śpiewała z zespołem jazzu tradycyjnego Siedem Czarcich Łap (I miejsce na konkursie muzycznym w Lublinie), współpracowała z krakowskim klubem Pod Jaszczurami i kabaretem Kundel. Pseudonim Joanna Rawik przyjęła pod wpływem lektury Ericha Marii Remarque’a. Zdobyła znaczną popularność pod koniec lat 60. XX wieku, śpiewając niskim, charakterystycznym głosem. Współpracowała z wieloma zespołami (m.in. z grupą wokalno-instrumentalną Dzikusy), koncertowała w kraju i za granicą (m.in.: Czechosłowacja, Finlandia, Francja, Węgry, Jugosławia), nagrywała płyty i audycje radiowe, występowała w programie Podwieczorek przy mikrofonie, w filmach telewizyjnych Strachy i Żelazna obroża. Wykładowca „Historii piosenki francuskiej” w Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku. Jej mężem był Marek Petrusewicz, pierwszy polski rekordzista świata w pływaniu. We Francji, po występach w Paryżu i Lyonie, nazwano ją Juliette Greco znad Wisły. Znana jest m.in. z takich przebojów jak: Nie chodź tą ulicą (muz. Lucjan Kaszycki, sł. Tadeusz Śliwiak), Mamy za mało siebie dla siebie (muz. K. Ozga, sł. Tadeusz Śliwiak), Nie z każdej mąki będzie chleb (muz. Jerzy Abratowski, sł. Jan Zalewski) , Niczym się nie różnimy (muz. R. Sielicki, sł. Jan Zalewski), Po co nam to było (muz. Adam Skorupka, sł. Jan Zalewski), nagroda główna na V KFPP, Opole, 1967), Romantyczność – na motywie poloneza As-dur Fryderyka Chopina w opracowaniu muzycznym i z tekstem Wojciecha Popkiewicza). Spod jej pióra wyszły książki: Hymn życia i miłości – opowieść o Edith Piaf 1991, Za kulisami sławy 1993, Maestra – opowieść o Wandzie Wiłkomirskiej 1993, autobiografia Kocham świat : wspomnienia z piosenką 1996, wspomnienia Nasza Europa 2006.

Brak możliwości komentowania