Rozmowa z Joanną Żółkowską i Pauliną Holtz
Po raz kolejny gościmy Panie w Scenie na Piętrze.
Joanna Żółkowska: – Tak i jesteśmy bardzo szczęśliwe z zaproszenia. Bardzo lubimy to miejsce. Ma teatralną magię. I przychodzą tutaj wspaniali ludzie.
Paulina Holtz: Czujemy się tutaj nie tylko zapraszane, ale oczekiwane i chciane, a to bardzo przyjemne uczucie.
Joannę Żółkowską i Paulinę Holtz, matkę i córkę można oglądać po raz pierwszy razem na deskach w przestawieniu „Lekcja szaleństwa“ według „Lekcji” i „Szaleństwa we dwoje” Eugene Ionesco w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza. Tak przeczytałam w materiałach, ale przecież to nieprawda. Już wcześniej były wspólne spektakle i serial ,,Klan“.
Joanna Żółkowska: – Do tej pory przez trzynaście lat, od kiedy Paulina wkroczyła w te zawód, zadarzała nam się chyba dwa razy grać w jednej sztuce. Ale tak naprawdę po raz pierwszy stajemy przed publiczością razem na scenie, jesteśmy partnerkami. Do tej pory było np. tak, że Paulian grała moją postać, ale w młodych latach i praktycznie nie występowałyśmy razem, ona schodziła, ja wchodziłam. Tak samo jak w serialu, do tej pory chyba tylko dwa razy gdzieś się zetknęłyśmy, a tak nasze bohaterki nie mają ze sobą nic wspólnego.
Paulian Holtz: – Można powiedzieć, że gramy razem nie pierwszy raz, ale pierwszy raz z takim natężeniem.
Można powiedzieć, że drugi, bo pierwszy raz na deskach Sceny na Piętrze w Poznaniu wystąpiły Pani w programie Tandem.
Joanna Żółkowska: – Ale to był raczej talk show, a nie spektakl.
Utrudniły sobie Panie życie wybierając taką sztukę, bo Ionesco przestał być autorem tak popularnym, jak jeszcze kilka lat temu.
Joanna Żółkowska – Chciałyśmy go przypomnieć. Kiedyś uważaliśmy go za autora mało zrozumialego, u którego wszystko jest absurdem. Dzisiaj czasy się tak zmieniły, że jego absurdalne sztuki zmieniły się w rzeczywistość. Nie wiem, czy nawet ta ostatnie nie jest bardziej absurdalna niż sztuka. Postanowiłyśmy zobaczyć jak to jest rzeczywiście z tą jego twórczością. To było dla nas artystów też duże wyzwanie, przystępując do pracy nie wiedzialiśmy jak zareagują widzowie, czy te problemy będą dla nich aktualne, czy będzie dobra forma, czy to będzie do oglądania. Okazało się, że to nietylko się nie zestarzało, ale się uaktualniło. Przy okazji pracy nad tą sztuką przeczytałam kilka jego dramatów i okazało się, że wszystkie są aktualne.
P.H.: – Ionesco porusza tematy ponadczasowe. Tym, co było u niego absurdalne była forma. Tak naprawdę ta forma i język, które były w latach 50 i 60 tak trudne w odbiorze, stały się proste i latwe. Porozumiewamy się skrótami, zupełnie inaczej odbieramy rzeczywistosć w zwiąazku z przekazem telewizyjnym, z jego szybkością, że to w jaki sposób mówił Ionesco – gra skojarzeniami, przeskakiwanie z tematu na temat – są absolutnie czytelne. Dzisiaj właśnie posługujemy się takim językiem. Czytalłam kilka jego rzeczy, niektóre po taz pierwszy, inne po raz drugi po latach i nie mialam, żadnego problemu z ich zrozumieniem. Myśmy sporo skrócili jego sztuki, dzięki temu tematy stały się ostrzejsze, a forma mniej zauważalna. Nie przeszkadza, nie narzuca dziwności. Gramy postaci, ale jakby zamienione wiekiem: Joasia jako młoda uczennica i ja jako stary profesor, co mogłoby się wydawać dodaje dziwności, ale wręcz przeciwnie rozjaśnia treści i sytuacje. Nadaje też dodatkowy sens, bo teraz są takie czasy, kiedy młodzi uczą starszych i że tych starszych trzeba jak najszybciej wyrzucić i na ich miejsce wziąć młode i niedoświadczone osoby.
Joanna Żółkowska: – Chodzi o to, by można było je kształtować według upodowania i robić z nimi co się chce. To tak w odniesieniu do korporacji, gdzie dobrze ulepić wszystko na jedną modłę.
Jak wygląda wspólna praca nad sztuką czy scenariuszem filmowym. Pomagacie sobie panie, czy raczej jesteście wobec tej drugiej bardzo krytyczne?
– Ja patrzę bezkrytycznie na moją córkę – śmieje się Joanna Żółkowska. – Natomiast ona jest bardzo krytyczna. Potrafi mi powiedzieć, że znowu coś nie tak zrobiłam.
– No czasem po prostu trzeba na coś zwrócić uwagę – dodaje Paulina Holtz.
Obie panie bardzo dużo czytacie i w związku z zawodem, ale też i prywatnie.
Joanna Żółkowska: – Ja właśnie wróciłam do Kempińskiego i jego książek. W latach 70. Kiedy zaczął wydawać swoje książki, mimo, że pisał o ludziach chorych psychiocznie, bardzo wiele dowiedziałam się też o zdrowych i ich umysłach.
Paulina Holtz: – Ja teraz czytam dwie książki na raz i obie zawodowo. Jest to „Komformista“, którego mamy wystawiać w teatrze, a z drugiej nową książkę Hanny Bakuły, której fragmenty mam czytać na spotkaniu.
A podobno Polacy nie czytają.
Joanna Żółkowska: – Podobno według badań, nie widać tego jednak w księgarniach, gdzie często są tłumy. Tak samo w pociągach, w tramwajach, na przystankach.
Paulia Holtz: – Obie czytamy bardzo różne rzeczy w zależności od ochoty, konieczności i okoliczności.
Czyli lista lektur do przeczywtania jest pokaźna
Paulina Holtz: – U mnie rośnie cały czas stosik do przeczytania.
Joanna Żółkowska: – Ja mam stertę przy łóżku, bo czytam najczęściej przed snem, choć nie powinnam, bo potem zasypiam i zapominam i muszę znowu wracać.
A jak wyglądają wizyty w księgarni?
Joanna Żółkowska: – Tragicznie. Zawsze wychodzę z ogromną stertą książek. Ale jak mówił Białoszewski z wiekiem bardziej chce się czytać o opisanej rzeczywistości, czyi dzienniki, biografie, opracowanie historyczne i ja mam teraz taki etap.
Przywiąząują się Panie do książek?
Joanna Żółkowska: Niedawno robiłam czystkę i ocałało, czyli przetrwało próbę czasu chyba 50 procent. Zostawała klasyka m.in. Dostojewski, Bułhakow, ale Sienkiewicza bym nie zatrzymała. Jest paru takich autorów, których chce się mieć zawsze.
Paulina Holtz: – Są tysiące książek, które są bardziej wartościowe niż te, które są w spisach lektur. Trzeba wiedzieć co i po ci się czyta. Kanony książek są rzadko zmienienie i nie bardzo dostosowane.
Na co Panie macie czas prywatnie?
Paulina Holtz: – Na dzieci. Mam dwójkę maluchów i staram się z nimi wychodzić na spacer, bawić. Im poświęcać jak najwięcej czasu. Ale staram się też mieć odrobinę czasu dla siebie, żeby pójść do kosmetyczki, fryzjera. Na takie rzeczy, które powodują, że człowiek wie, że poza tym, że jest matką i robotem pracowniczym jest także kobietą.
Joanna Żółkowska: – Staram się znaleźć czas na pochodzenie po sklepach.
Paulina Holtz: – Na przykład ostatnio odkryłyśmy w Poznaniu Zara Home i pewnie wywiozłybyśmy stąd ciężarówkę rzeczy, gdybyśmy miały zabrać wszystko, co nam się podobało.
Joanna Żółkowska: – Ja lubię się przebierać, tak właśnie nie ubierać, a przenierać. To jest chyba związane z zawodem, który wykonuję. A żeby to robić trzeba mieć zabawki do tego. Dlatego mam mnóstwo ubrań, uwielbiam je kupować. Mam ogromne ilosci ubarń i teraz muszę tę moją szafę jakoś poskromić. Postanowiłam się opanować z kuowaniem. Już nie raz robilam selekcję ubrań, ale i tak ciągle jest ich za dużo i ciągle są nowe. Prawda jest taka, że co się części pozbędę, to idę i kupuję kolejne.
Co nowego przygotowują Panie w teatrze?
J.Ż:– Paulina ma przygotowywać właśnie „Komformistę“. Mam teatr w remoncie, ale wierzymy, że się uda. Natomiast ja mam w planach taką sztukę dwuosobową pt. ,,Salamandra“ duńskiego autora.
A w filmie?
Joanna Żółkowska: – Nie mamy żadnych planów na razie?
Czy po tylu latach nie macie Panie dosyć trochę postaci z „Klanu“?
Joanna Żółkowska: – Po tylu latach to jest nam już wszystko jedno. Chociaż muszę powiedzieć że gdyby nagle pani Surmacz zniknęła, to byłoby mi jej brak i czule bym się z nią pożegnała. Zżyłam się z nią i byłoby mi bez niej dziwnie.
Paulina Holtz: – Jak ktoś mnie pyta czy nie mam dosyć, to odpowiadam, że przecież każdy pracuje przez wiele w jednym zakładzie pracy. Ale też trzeba powiedzieć, że przecież nie gramy codziennie na planie, nie robimy stale tego samego, tych samych scen, z różnymi ludźmi.
Joanna Żółkowska: – Wcale nie jest łatwo zdobyć popularność, bo stale pojawiają się nowe seriale i ludziom powoli jest wszystko jedno, kto w nich gra. A jednak w tej powodzie różnosci o nas stale pamiętają. W tym serialu grają naprawdę znakomici aktorzy. Amerykanie podobno twierdzą, że sukces serialu jest wtedy, gdy idzie 25 lat na ekranie. To u nas jest dopiero początek sukcesu, do tego amerykańskiego zostało nam jeszcze 12 lat.
Elżbieta Podolska
Fot. K. Styszyński